Dwa światy – jeden cel.
Ostatnio mam do czynienia z książkami, które mnie zachwycają. Jednak za każdym razem, gdy staję przed wyborem, którą książkę przeczytać, a którą odłożyć na półkę, zawsze mam wątpliwości. Przebiega mi dreszcz po plecach i zastanawiam się, czy słusznego wyboru dokonałam. Skrupulatnie czytam opis książki i jeżeli mnie nie przyciągnie, nie wzbudzi mojego zainteresowania, wtedy odkładam książkę na półkę – będzie musiała poczekać w kolejce.
(...)
Sprawa debiutów jest nieco inna – zawsze daję im szansę. Na szczęście Sabba Tahir zadebiutowała powieścią, która nie tylko opisem skradła moje serce – okładka jest bardzo hipnotyzująca. Jak to dobrze, że jest coraz więcej tak znakomitych debiutantów. „Imperium Ognia” otwiera nam drogę do serii pełnej honoru, walk, rozlewu krwi, poświęceń, miłości.
„Póki trwa życie, jest nadzieja.” Laia należy do Scholarów. Ludu, który nie cieszy się popularnością. Ludu, który żyje pod terrorem bezwzględnego Imperium. Dziewczyna ma brata, który zostaje zamknięty w więzieniu. By mu pomóc Laia zaciąga się do ruchu oporu i wyrusza na misję, która może zakończyć się najgorszym – śmiercią. Przenika do Czarnego Klifu, miejsca gdzie szkolą się Maski, jako niewolnica najbardziej okrutnej kobiety – komendantki. Musi pamiętać, że ma cel, że ma po co żyć, musi pamiętać, że Darin, jej brat, jest w celi i nie ma nikogo innego, kto może mu pomóc.
Elias jest tuż przed zakończeniem szkoły. Jest Maską, a ci słyną z okrucieństwa, bezwzględności i właśnie na takiego człowieka go szkolono. W Czarnym Klifie żyje od dziecka i z każdym dniem walczy o przetrwanie. Pragnie wolności, chce zdezerterować. I prawie mu się to udaje, jednak w ostatniej chwili zostaje powołany do Prób. Próby mają na celu wyłonić nowego przywódcę, nowego imperatora. Czy zwycięstwo w próbach da Eliasowi upragnioną wolność? Czy jest taki jak inne Maski – bezwzględnym, okrutny, bez uczuć?
Co się stanie, gdy losy dwojga tak różnych sobie ludzi, a jednocześnie tak bardzo do siebie podobnych się skrzyżują?
„Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz.” „Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję.” „Imperium Ognia” to walka. Walka o wolność. Sabaa Thair połączyła dwa różne światy, dwie różne społeczności, dwa różne serca w jeden cel – dążenie do wolności. Laia pragnie wolności swojej i swojego brata, Elias pragnie uwolnić się od macek Czarnego Klifu. Oboje są młodzi, oboje tak bardzo różni. Laia jest niewolnicą, a niewolnica w świecie przedstawionym przez autorkę jest traktowana gorzej niż zwierzę. Można ją poniżać, torturować, gwałcić. Kiedy czyta się takie rzeczy pięści same się zaciskają ze złości. Natomiast Elias jest tym, któremu wolno robić to wszystko. Jednak on jest inny, on ma serce. Jest mu tak samo ciężko jak Lai, musi uważać na każdym kroku, by nie popełnić błędu. Każdy, nawet najmniejszy błąd tych obojga oznacza śmierć. Życie w takim świecie jest niewyobrażalne trudne. Wizja tego okrutnego świata przedstawiona przez autorkę zapiera dech w piersiach.
„Są dwa rodzaje przewinień. Te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do działania.” Autorka skupiła się na Akademii, na Czarnym Klifie. To tam rozgrywa się większość akcji – a tych w powieści nie brakuje. Powieść biegnie swoim tempem, które nie zwalnia nawet na chwilę. Książkę czyta się szybko, a to za sprawą tak dobrego pomysłu na fabułę, który rozpala naszą ciekawość już od pierwszej strony. Rozdziały pisane są w pierwszej osobie, naprzemiennie – raz z punktu widzenia Lai, raz z punktu widzenia Eliasa. Osobiście uwielbiam takie rozwiązanie, możemy się zbliżyć do głównych bohaterów, poznać ich tajemnice, ich myśli i uczucia. Poznać emocje jakie nimi targają i bardziej się utożsamić z nimi. A książka jest nasiąknięta emocjami każdego rodzaju. Te skrajności, od gniewu do szczęścia, od płaczu do uśmiechu, sprawiają, że jesteśmy bardziej pochłonięci lekturą. Sabaa Thair wprowadziła nas w świat fantasy, w którym śledzimy na każdej stronie walkę o życie, walkę o wolność.
„Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą. A potem jednego dni a nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia.” Główni bohaterowie są tak bardzo różni, lecz jednocześnie podobni do siebie. Autorka starała się pokazać dwa odmienne światy, które mają jeden cel. I wyszło jej to znakomicie. Postacie drugoplanowe są równie barwne i równie charyzmatyczne jak główni bohaterowie. Mamy czarne charakter, mamy ludzi dobrych, ludzi złych i ludzi, którzy zbłądzili, lecz w ostatecznym rozrachunku znaleźli właściwą drogę. I pomyśleć, że to dopiero początek serii, która już tyle wniosła w świat fantasy.
„Pole bitwy to moja świątynia. Czubek miecza jest moim kapłanem. taniec śmierci moją modlitwą. Kończący cios wyzwoleniem.” „Ember in the Ashes” zapowiada się genialnie i z pewnością sięgnę po kolejne tomy. „Imperium Ognia” zawładnęło mną i pochłonęło do cna. Książkę czytałam z przyjemnością i z równie wielką przyjemnością polecam ją każdemu. Każdy powinien zapoznać się z tak drastycznymi scenami, które mrożą krew w żyłach. Sabaa Thair wywołuje w czytelniku skrajne emocje, za co jej dziękuję, bo o to właśnie chodzi w czytaniu – by emocje zawładnęły czytelnikiem, tak samo jak bohaterami.
„Ember in the Ashes”- historia pełna przygód, walki, miłości i poświęceń.
Główną bohaterką jest Laia- 17-latka, która należy do kasty Scholarów już od dawna przejętej przez Imperium. Pozostaje ona pozbawiona najbliższej rodziny (przez Maski czyli bezwzględnych wojowników Imperium), a jedynym jej żyjącym krewnym jest brat, który zostaje pojmany i osadzony w więzieniu.
Drugą postacią główną w tej historii jest Elias- chłopak,
(...)
który wbrew swojej woli i swoim przekonaniom szkolony jest na jednego z najlepszych wojowników, a z czasem staje się jednym z czworga kandydatów walczących o władze nad całym Imperium.
Laia wyrusza na poszukiwanie ludzi, którzy mają pomóc jej w uwolnieniu brata. Kiedy trafia jako szpieg pod przykrywką niewolnicy do Akademii Czarnego Klifu gdzie są szkolone Maski, jej droga splata się właśnie z Eliasem- chłopakiem zagubionym w brutalnym świecie, z którego chce się wydostać i wieść normalne życie.
Właśnie tak jesteśmy świadkami przygody dwójki bohaterów, którzy walczą o swoich bliskich i swoją wolność.
W książce nie zabrakło wątku miłosnego, a żeby było tego mało wątek ten jest dość rozbudowany i jeśli dobrze zliczyłam obejmuje on aż 5 osób- akurat ten aspekt niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Muszę też wspomnieć o głównej bohaterce, która z początku trochę mnie irytowała, ale całe szczęście zrekompensował to jednak fakt, że historia jest pełna innych barwnych postaci- tych, które bardzo dużo wnoszą do całej historii i tych mniej znaczących jednak zapadających w pamięć.
Cała historia przypomina mi „Czerwoną królową” Victori Aveyard więc jeśli jesteście jej fanami, to zdecydowanie książka, którą stworzyła Sabaa Tahir również przypadnie Wam do gustu- nie brakuje w niej napięcia, niespodziewanych zwrotów akcji, a cała przygoda wciąga czytelnika całkowicie w ten świat, dzięki czemu czyta się ją szybko i z przyjemnością.
Warto również zwrócić uwagę na okładkę, która kojarzy mi się z bardzo ciekawą i pełną emocji przygodą- całe szczęście treść tylko to potwierdziła.
Ostatnio mam do czynienia z książkami, które mnie zachwycają. Jednak za każdym razem, gdy staję przed wyborem, którą książkę przeczytać, a którą odłożyć na półkę, zawsze mam wątpliwości. Przebiega mi dreszcz po plecach i zastanawiam się, czy słusznego wyboru dokonałam. Skrupulatnie czytam opis książki i jeżeli mnie nie przyciągnie, nie wzbudzi mojego zainteresowania, wtedy odkładam książkę na półkę – będzie musiała poczekać w kolejce. (...) Sprawa debiutów jest nieco inna – zawsze daję im szansę. Na szczęście Sabba Tahir zadebiutowała powieścią, która nie tylko opisem skradła moje serce – okładka jest bardzo hipnotyzująca. Jak to dobrze, że jest coraz więcej tak znakomitych debiutantów. „Imperium Ognia” otwiera nam drogę do serii pełnej honoru, walk, rozlewu krwi, poświęceń, miłości.
„Póki trwa życie, jest nadzieja.” Laia należy do Scholarów. Ludu, który nie cieszy się popularnością. Ludu, który żyje pod terrorem bezwzględnego Imperium. Dziewczyna ma brata, który zostaje zamknięty w więzieniu. By mu pomóc Laia zaciąga się do ruchu oporu i wyrusza na misję, która może zakończyć się najgorszym – śmiercią. Przenika do Czarnego Klifu, miejsca gdzie szkolą się Maski, jako niewolnica najbardziej okrutnej kobiety – komendantki. Musi pamiętać, że ma cel, że ma po co żyć, musi pamiętać, że Darin, jej brat, jest w celi i nie ma nikogo innego, kto może mu pomóc.
Elias jest tuż przed zakończeniem szkoły. Jest Maską, a ci słyną z okrucieństwa, bezwzględności i właśnie na takiego człowieka go szkolono. W Czarnym Klifie żyje od dziecka i z każdym dniem walczy o przetrwanie. Pragnie wolności, chce zdezerterować. I prawie mu się to udaje, jednak w ostatniej chwili zostaje powołany do Prób. Próby mają na celu wyłonić nowego przywódcę, nowego imperatora. Czy zwycięstwo w próbach da Eliasowi upragnioną wolność? Czy jest taki jak inne Maski – bezwzględnym, okrutny, bez uczuć?
Co się stanie, gdy losy dwojga tak różnych sobie ludzi, a jednocześnie tak bardzo do siebie podobnych się skrzyżują?
„Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz.” „Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję.” „Imperium Ognia” to walka. Walka o wolność. Sabaa Thair połączyła dwa różne światy, dwie różne społeczności, dwa różne serca w jeden cel – dążenie do wolności. Laia pragnie wolności swojej i swojego brata, Elias pragnie uwolnić się od macek Czarnego Klifu. Oboje są młodzi, oboje tak bardzo różni. Laia jest niewolnicą, a niewolnica w świecie przedstawionym przez autorkę jest traktowana gorzej niż zwierzę. Można ją poniżać, torturować, gwałcić. Kiedy czyta się takie rzeczy pięści same się zaciskają ze złości. Natomiast Elias jest tym, któremu wolno robić to wszystko. Jednak on jest inny, on ma serce. Jest mu tak samo ciężko jak Lai, musi uważać na każdym kroku, by nie popełnić błędu. Każdy, nawet najmniejszy błąd tych obojga oznacza śmierć. Życie w takim świecie jest niewyobrażalne trudne. Wizja tego okrutnego świata przedstawiona przez autorkę zapiera dech w piersiach.
„Są dwa rodzaje przewinień. Te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do działania.” Autorka skupiła się na Akademii, na Czarnym Klifie. To tam rozgrywa się większość akcji – a tych w powieści nie brakuje. Powieść biegnie swoim tempem, które nie zwalnia nawet na chwilę. Książkę czyta się szybko, a to za sprawą tak dobrego pomysłu na fabułę, który rozpala naszą ciekawość już od pierwszej strony. Rozdziały pisane są w pierwszej osobie, naprzemiennie – raz z punktu widzenia Lai, raz z punktu widzenia Eliasa. Osobiście uwielbiam takie rozwiązanie, możemy się zbliżyć do głównych bohaterów, poznać ich tajemnice, ich myśli i uczucia. Poznać emocje jakie nimi targają i bardziej się utożsamić z nimi. A książka jest nasiąknięta emocjami każdego rodzaju. Te skrajności, od gniewu do szczęścia, od płaczu do uśmiechu, sprawiają, że jesteśmy bardziej pochłonięci lekturą. Sabaa Thair wprowadziła nas w świat fantasy, w którym śledzimy na każdej stronie walkę o życie, walkę o wolność.
„Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą. A potem jednego dni a nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia.” Główni bohaterowie są tak bardzo różni, lecz jednocześnie podobni do siebie. Autorka starała się pokazać dwa odmienne światy, które mają jeden cel. I wyszło jej to znakomicie. Postacie drugoplanowe są równie barwne i równie charyzmatyczne jak główni bohaterowie. Mamy czarne charakter, mamy ludzi dobrych, ludzi złych i ludzi, którzy zbłądzili, lecz w ostatecznym rozrachunku znaleźli właściwą drogę. I pomyśleć, że to dopiero początek serii, która już tyle wniosła w świat fantasy.
„Pole bitwy to moja świątynia. Czubek miecza jest moim kapłanem. taniec śmierci moją modlitwą. Kończący cios wyzwoleniem.” „Ember in the Ashes” zapowiada się genialnie i z pewnością sięgnę po kolejne tomy. „Imperium Ognia” zawładnęło mną i pochłonęło do cna. Książkę czytałam z przyjemnością i z równie wielką przyjemnością polecam ją każdemu. Każdy powinien zapoznać się z tak drastycznymi scenami, które mrożą krew w żyłach. Sabaa Thair wywołuje w czytelniku skrajne emocje, za co jej dziękuję, bo o to właśnie chodzi w czytaniu – by emocje zawładnęły czytelnikiem, tak samo jak bohaterami.
Główną bohaterką jest Laia- 17-latka, która należy do kasty Scholarów już od dawna przejętej przez Imperium. Pozostaje ona pozbawiona najbliższej rodziny (przez Maski czyli bezwzględnych wojowników Imperium), a jedynym jej żyjącym krewnym jest brat, który zostaje pojmany i osadzony w więzieniu.
Drugą postacią główną w tej historii jest Elias- chłopak, (...) który wbrew swojej woli i swoim przekonaniom szkolony jest na jednego z najlepszych wojowników, a z czasem staje się jednym z czworga kandydatów walczących o władze nad całym Imperium.
Laia wyrusza na poszukiwanie ludzi, którzy mają pomóc jej w uwolnieniu brata. Kiedy trafia jako szpieg pod przykrywką niewolnicy do Akademii Czarnego Klifu gdzie są szkolone Maski, jej droga splata się właśnie z Eliasem- chłopakiem zagubionym w brutalnym świecie, z którego chce się wydostać i wieść normalne życie.
Właśnie tak jesteśmy świadkami przygody dwójki bohaterów, którzy walczą o swoich bliskich i swoją wolność.
W książce nie zabrakło wątku miłosnego, a żeby było tego mało wątek ten jest dość rozbudowany i jeśli dobrze zliczyłam obejmuje on aż 5 osób- akurat ten aspekt niespecjalnie przypadł mi do gustu.
Muszę też wspomnieć o głównej bohaterce, która z początku trochę mnie irytowała, ale całe szczęście zrekompensował to jednak fakt, że historia jest pełna innych barwnych postaci- tych, które bardzo dużo wnoszą do całej historii i tych mniej znaczących jednak zapadających w pamięć.
Cała historia przypomina mi „Czerwoną królową” Victori Aveyard więc jeśli jesteście jej fanami, to zdecydowanie książka, którą stworzyła Sabaa Tahir również przypadnie Wam do gustu- nie brakuje w niej napięcia, niespodziewanych zwrotów akcji, a cała przygoda wciąga czytelnika całkowicie w ten świat, dzięki czemu czyta się ją szybko i z przyjemnością.
Warto również zwrócić uwagę na okładkę, która kojarzy mi się z bardzo ciekawą i pełną emocji przygodą- całe szczęście treść tylko to potwierdziła.